MASECZKOWNIA #2 | ICING SWEET BAR SHEET MASK

Powracam z serią o maseczkach! Dziś mandarynka i arbuz.

A'PIEU ICING SWEET BAR SHEET MASK. Zrelaksuj się w domowym zaciszu z maseczkami w płachcie. 

Dawno na blogu nie było recenzji maseczek. Tak obiecywałam, że sekcja MASECZKOWNIA będzie kontynuowana a tu klops! No dobrze, poprawiam się co relacjonowania maseczek i postaram się pisać o nich więcej. A w ostatnim czasie trochę tych maseczek wpadło wiec na pewno będzie co testować dla Was. Tymczasem, dwie maseczki od jednego producenta a różne wersje zapachowe. Maseczki od marki A'PIEU dostępne są w kilku wersjach zapachowych. 

 →   A'PIEU ICING SWEET BAR SHEET MASK - wersja z ekstraktem z mandarynki. 

Wizualnie - przyjemna szata graficzna raczej zachęcają do sięgnięcia po nią przy zakupach. Opakowanie wyglądające jak lód na patyku, kolor miły dla oka. I tyle jeśli chodzi o wizualną część maseczki, więc przejdźmy do sedna. 

Maseczka ICING SWEET BAR jest na tkaninie, lub jak kto woli, na płachcie. Już dawno przestałam używać maseczek, które najpierw trzeba przygotować, później zasychają itp. No przestało to być dla mnie wygodne i przestało mnie relaksować. Natomiast w przypadku masek na tkaninie sprawa wygląda zupełnie inaczej. Tu po nałożeniu sobie leżę i odpoczywam a maseczka mnie przyjemnie chłodzi. I to jest o wiele lepsze niż leżenie w skorupce. 

W swojej historii testów spotkałam się już z różnymi maseczkami. Były suche jak wiórek, były źle wycięte, tu i ówdzie było za dużo albo za mało. W przypadku tej nie mam do niczego zastrzeżeń. Była dobrze skrojona i odpowiednio nawilżona. Samego produktu nawilżającego było jeszcze na tyle by później jeszcze ją wmasować w skórę i szyję. 

Maska w płachcie jak widzicie powyżej ma za zadanie oczyścić i rozjaśnić cerę. No tu się nie wypowiem, wybaczcie. Co mogę powiedzieć i zapewnić, to to, że cera dostanie zastrzyku energii. I co trzeba dodać, to ma przyjemny zapach.

 →   ICING SWEET BAR SHEET MASK, wersja z ekstraktem z arbuza. 

Lubię testować kosmetyki od jednego producenta ale z różnych linii. Na przykład fajnie jest porównać maseczki w różnych wersjach i sprawdzić je pod różnymi kątami. Jedna zrobi więcej inna mniej, jedna zrobi jakąś krzywdę a inna nie zrobi nic. Fajnie jest mieć jakieś porównanie.

W przypadku wersji arbuzowej wiedziałam czego mogę się spodziewać po poprzedniej maseczce. Stawiałam na równie dobre nawilżenie co tam i się nie rozczarowałam. Co prawda nie była tak mocno nawilżona jak tamta, ale można na to przymknąć oko. 

W wersji z ekstraktem z arbuza spotykamy się z zadaniem nawilżenia. Trochę dziwnie brzmi bo właściwie to każda maseczka w jakiś tam mniejszym czy większym stpniu ostatecznie nawilży naszą cerę, ale ok. Tu zadanie jest spełnione zgodnie z obietnicą jaką składa nam producent. Jedyne co mogę się przyczepić to niestety zapach. Nie jest wielką fanką arbuza ale też i nie traktuję go jako zła najgorszego. Ten zapach jednak nie przypominał nawet w połowie zapachu arbuza.